sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 3 ... Zaczarowana ''Tajemnica, młodsza siostrzyczka i spóźnienie''


Wcześnie rano przed szkołą :

- Aj, ale wczoraj był ciekawy dzień – pomyślałam rozciągając się w łóżku – Ale dzisiaj jest szkoła i trzeba wstawać, bo się jeszcze spóźnię

Wstałam więc i poszłam się ubierać do łazienki. Kiedy wyszłam miałam na sobie krótkie zielone spodenki, czarną bluzkę na ramiączkach z napisem Slipknot i do tego czarne Conversy na stopach. Uśmiechnięta zrobiłam sobie jeszcze delikatne kreski na powiekach, wysoki koński ogon i lekko przejechałam różaną pomadką po moich ustach. Delikatnie i szybko zeszłam po schodach do kuchni, gdzie czekała na mnie moja mama Miranda ze śniadaniem.

- Cześć mamo – powiedziałam schodząc po schodach i lekko całując ją w policzek

- Cześć Mel – proszę tutaj masz śniadanie – powiedziała podając mi na stół naleśniki z sosem klonowym. – Poznałaś wczoraj kogoś nowego w szkole ? – spytała podając mi do śniadania sok pomarańczowy

- Ta… tak – powiedziałam z pełną buzią naleśników. Szybko popiłam je i odpowiedziałam – Tak, poznałam bardzo miłego chłopaka, nazywa się Michael Jackson – uśmiechnęłam się.

- Ten Michael Jackson ?! Przecież ty go słuchasz i jego braci…

- No tak słucham, ucieszył się jak mu o tym powiedziałam, bo przynajmniej się komuś podoba ich muzyka, tak stwierdził…

- Aaa, to naprawdę nieźle się zaprzyjaźniłaś – uśmiechnęła się – No ale już dobrze, jedz i idź do szkoły… W tym czasie przyszła moja siostra i mój tata

- Cześć Meli – podbiegła i przytuliła się do mnie.

- Hej kochana Lilly – uśmiechnęłam się. – Dzisiaj mamy wtorek i idę do szkoły, ale może po południu wybrałyśmy się na jakiś spacer, co ? – spytałam podnosząc ją i sadowiąc ją sobie na kolanach

- Dobrze, cieszę się, może pójdziemy do Oli albo na polankę ? – zaczęła robić maślane oczy

- Cii… polanka to tajemnica, tylko nasza – zakryłam buzię wskazującym palcem. Pójdziemy gdzie zechcesz, ale teraz muszę iść, a Ty jedz śniadanko – uśmiechnęłam się i postawiłam ją na podłodze.

- Hej, tato, przepraszam, ale musze już iść… Pa ! – krzyknęłam w hallu i wybiegłam z torbą do szkoły…

W trakcie kiedy szłam bardzo szybko, by się nie spóźnić, zauważyłam, że ktoś do mnie podbiega, kto to … ?

- Cześć Meli – ‘’Meli’’ ? No jak woli. To był Mike J

- Cześć Michael – powiedziałam uśmiechając się promiennie - Denerwujesz się przed, pierwszym tym prawdziwym dniem w szkole ? – spytałam

- No troszeczkę, ale będzie okej – uśmiechnął się swoimi białymi perełkami wprost do mnie – Cudne ząbki – pomyślałam

- Ups – powiedziałam patrząc na zegarek – Cuś późnawo się zrobiło, chodź musimy biegnąć – mówiąc to złapałam go za nadgarstek i pobiegliśmy, chodź nie było daleko, bo ja mam blisko do szkoły…

W szkole 7:25, 5 minut do dzwonka…

Po wpadnięciu do szkoły jak dwa tygrysy, zdezorientowany Mike zapytał :

- Meli, a gdzie my mamy lekcje ?! – prawie wykrzyczał z pośpiechu

- Jestem zawsze przygotowana… chwilka… w 27 na 2 piętrze, chodź – znów go pociągnęłam za nadgarstek i wbiegliśmy po schodach…

Na przerwie :

- No, już prawie byście się spóźnili – powiedziała Ola poprawiając grzywkę

- No tak, ale nam się udało – wyszczerzył swoje ząbki Mike

- Może gdzieś pójdziemy np. do radio-węzła, zamówimy jakąś piosenkę ? – spytała Ola

- Ok, chodźmy – odpowiedziałam…

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz