Wcześnie rano przed szkołą :
- Aj, ale wczoraj był ciekawy dzień – pomyślałam rozciągając
się w łóżku – Ale dzisiaj jest szkoła i trzeba wstawać, bo się jeszcze spóźnię
Wstałam więc i poszłam się ubierać do łazienki. Kiedy
wyszłam miałam na sobie krótkie zielone spodenki, czarną bluzkę na ramiączkach
z napisem Slipknot i do tego czarne Conversy na stopach. Uśmiechnięta zrobiłam
sobie jeszcze delikatne kreski na powiekach, wysoki koński ogon i lekko
przejechałam różaną pomadką po moich ustach. Delikatnie i szybko zeszłam po
schodach do kuchni, gdzie czekała na mnie moja mama Miranda ze śniadaniem.
- Cześć mamo – powiedziałam schodząc po schodach i lekko
całując ją w policzek
- Cześć Mel – proszę tutaj masz śniadanie – powiedziała
podając mi na stół naleśniki z sosem klonowym. – Poznałaś wczoraj kogoś nowego
w szkole ? – spytała podając mi do śniadania sok pomarańczowy
- Ta… tak – powiedziałam z pełną buzią naleśników. Szybko
popiłam je i odpowiedziałam – Tak, poznałam bardzo miłego chłopaka, nazywa się
Michael Jackson – uśmiechnęłam się.
- Ten Michael Jackson ?! Przecież ty go słuchasz i jego
braci…
- No tak słucham, ucieszył się jak mu o tym powiedziałam, bo
przynajmniej się komuś podoba ich muzyka, tak stwierdził…
- Aaa, to naprawdę nieźle się zaprzyjaźniłaś – uśmiechnęła
się – No ale już dobrze, jedz i idź do szkoły… W tym czasie przyszła moja
siostra i mój tata
- Cześć Meli – podbiegła i przytuliła się do mnie.
- Hej kochana Lilly – uśmiechnęłam się. – Dzisiaj mamy
wtorek i idę do szkoły, ale może po południu wybrałyśmy się na jakiś spacer, co
? – spytałam podnosząc ją i sadowiąc ją sobie na kolanach
- Dobrze, cieszę się, może pójdziemy do Oli albo na polankę
? – zaczęła robić maślane oczy
- Cii… polanka to tajemnica, tylko nasza – zakryłam buzię
wskazującym palcem. Pójdziemy gdzie zechcesz, ale teraz muszę iść, a Ty jedz
śniadanko – uśmiechnęłam się i postawiłam ją na podłodze.
- Hej, tato, przepraszam, ale musze już iść… Pa ! –
krzyknęłam w hallu i wybiegłam z torbą do szkoły…
W trakcie kiedy szłam bardzo szybko, by się nie spóźnić,
zauważyłam, że ktoś do mnie podbiega, kto to … ?
- Cześć Meli – ‘’Meli’’ ? No jak woli. To był Mike J
- Cześć Michael – powiedziałam uśmiechając się promiennie - Denerwujesz
się przed, pierwszym tym prawdziwym dniem w szkole ? – spytałam
- No troszeczkę, ale będzie okej – uśmiechnął się swoimi
białymi perełkami wprost do mnie – Cudne ząbki – pomyślałam
- Ups – powiedziałam patrząc na zegarek – Cuś późnawo się
zrobiło, chodź musimy biegnąć – mówiąc to złapałam go za nadgarstek i
pobiegliśmy, chodź nie było daleko, bo ja mam blisko do szkoły…
W szkole 7:25, 5 minut do dzwonka…
Po wpadnięciu do szkoły jak dwa tygrysy, zdezorientowany
Mike zapytał :
- Meli, a gdzie my mamy lekcje ?! – prawie wykrzyczał z
pośpiechu
- Jestem zawsze przygotowana… chwilka… w 27 na 2 piętrze,
chodź – znów go pociągnęłam za nadgarstek i wbiegliśmy po schodach…
Na przerwie :
- No, już prawie byście się spóźnili – powiedziała Ola
poprawiając grzywkę
- No tak, ale nam się udało – wyszczerzył swoje ząbki Mike
- Może gdzieś pójdziemy np. do radio-węzła, zamówimy jakąś
piosenkę ? – spytała Ola
- Ok, chodźmy – odpowiedziałam…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz