Już przy radio-węźle :
- To co zamawiamy ? – spytałam
- Może, może… zamówmy ‘’I’ll be there’’ ? –
powiedziała Ola ściszając głos i mówiąc w moją stronę, tak by Mike nie
usłyszał…
- Hmm, no ok – uśmiechnęłam się
- To co dziewczyny, co wybieracie ? – spytał Mike
- To tajemnica, za chwilę sam się dowiesz –
powiedziała Ola i podeszła do DJ-ja zamówić piosenkę. I zaraz potem usłyszałyśmy przez głośniki, które są w całej
szkole ‘’I’ll be there’’… Jakbyście widzieli minę Mike’a
- To, to ta niespodzianka jak mnie mam ? – spytał
- Tak – odpowiedziałyśmy uradowane J
- No dobrze, hah… - westchnął Mike
- Oj, no Mike, słodziutki byłeś jak byłeś mały –
uśmiechnęłam się
- A co, teraz nie jestem ? – spytał, a potem
uświadomił sobie co powiedział i się zarumienił…
- No nie wiem, możliwe że jesteś, ja nie oceniam…
Po szkole 12:30 :
Stałam właśnie przy mojej
szafce kiedy zawitał koło mnie Mike i zapytał :
- Meli, miała byś ochotę gdzieś się ze mną dziś wybrać
?
- Czy to randka, Panie Jackson ? – spytałam
roześmiana
- Co ? Nie, nie skądże, przecież jesteśmy kolegami… -
zarumienił się lekko
- Oj, Michael przecież żartowałam – uśmiechnęłam się i
poczochrałam go po włoskach – A co do wyjścia gdzieś to chętnie bym poszła, ale
jeszcze obiecałam Lilly, że pójdę z nią na spacer
- O, no to trudno, chociaż, mógłbym z wami iść na
spacer ? Oczywiście jeżeli chciałybyście sobie pogadać o sprawach sercowych, to
nie pójdę…
-Hahaha, dobrze Mike to bądź u mnie o 15, wiesz gdzie
mieszkam ?
- Z czego się tak śmiejesz ? Tak wiem…
- Z niespodzianki się śmieję jaką Ci przygotuję… -
uśmiechnęłam się chytro
- No dobrze nie wnikam, tylko czekam na niespodziankę.
To do zobaczenia – podszedł i przytulił mnie na pożegnanie.
W domu :
Weszłam do domu i zobaczyłam
moją małą siostrzyczkę, od razu się uśmiechnęłam J
- Cześć kochanie – powiedziałam i mocno przytuliłam
moją siostrzyczkę, którą trzymałam na rękach
-Część Meli, to kiedy idziemy na spacer ? –
powiedziała tak słodziutko
- To teraz tak – zaczęłam tłumaczyć. – Mike mój
kolega, chciałby też się gdzieś ze mną przejść, więc może pójdziemy z nim i z
Jack’iem na spacer na polankę, obiecuję, że Mike nie piśnie ani słówka gdzie
się znajduje polanka, ok ? Musiała się troszkę zastanowić i …
- Dobrze, dla mojej Meli zawsze się zgodzę
–uśmiechnęła się
- Dziękuję Ci, słońce – wyszczerzyłam się. – Dobrze a
gdzie jest Jack ? – powiedziałam
- U góry, śpi w swoim pokoiku, a o której godzinie
idziemy ?
- Równo o 15…
W tym samym czasie
poszłam po Jack’a. Spał sobie słodziutko, ale musiałam go obudzić i po
przebierać… Kiedy już to zrobiłam i
zjadłam obiad, była 14:30… Więc usiadłam jeszcze sobie w fotelu i zaczęłam
czytać książkę, kiedy przyszła do mnie Lilly :
- Meli, zrobisz mi warkoczyki ? - spytała
- Oczywiście, kwiatuszku. – Piękne masz włoski –
uśmiechnęłam się, takie po mamie – pomyślałam
Jack był już gotowy, lecz był jeszcze u góry, zadzwonił
dzwonek do drzwi…
- Poczekaj tutaj Lilly, za chwilę skończę robić ci warkoczyki,
ale najpierw otworzę drzwi – powiedziałam i podeszłam do drzwi.
Przed drzwiami stał
Michael, zgadnijcie z czym ? Z KWIATAMI !??!
- Hej, Meli, proszę – podał mi kwiaty.
- Cześć, Michael, jesteś bardzo punktualny i dziękuję
za kwiaty, ale nie musiałeś, naprawdę, sam mówiłeś, że to nie randka – chciałam
go jeszcze bardziej zawstydzić, tak słodko wyglądał z tymi różowymi policzkami J
- Bo to nie randka, proszę przestań tak mówić –
zarumienił się i bardzo zawstydził…
- Oj, Michael nie chciałam Ci zrobić przykrości,
proszę rozgość się, bo muszę jeszcze dokończyć warkoczyki Lilly.
- Wybaczam… - wszedł do środka i zobaczył Lilly. Oczy
zaczęły mu się świecić…
- Jejku, jaka z ciebie ślicznotka – mówiąc to Michael
podszedł do Lilly i ja przytulił. – To twoja siostra, co nie ? – spytał
uśmiechnięty
- Tak, jestem siostrą Meli, a Ty pewnie jesteś Michael
? – powiedziała Lilly i uśmiechnęła się równie promiennie
- Tak, ja jestem Michael, wiesz jesteś bardzo ładna i
słodka Lilly – powiedział
- Dziękuję Mike, a wiesz my mamy jeszcze braciszka…
- Tak ? A gdzie, dajcie go zobaczyć, proszę
- Tam – Lilly wskazała ręką na górę, gdzie znajdował
się pokój Jack’a
Mike, jak postrzelony
znalazł się na górze przy łóżeczku i już trzymał mojego brata na rękach… Cudny
był taki widok, jak widzę Mike bardzo kocha dzieci, no to już mam opiekunkę –
pomyślałam i lekko się zaśmiałam
- Z czego się tak śmiejesz ? – spytał. Masz cudownego
braciszka, młoda Roseberry – uśmiechnął się chytrze
- Skąd wiesz jaką mam ksywę ? – spytałam zdziwiona
- Pisze na jednym z tych zdjęć – wskazał ręką. A po 2
to dowiedziałem się od Alex.
- A to ci Ola – powiedziałam pod nosem…