USA, California,
LA, 1 września rok 1976, godz. 11:00, początek roku szkolnego…
-
Jejku, ale się denerwuję, ja chyba zemdleję – powiedziałam słaba
- Nie
denerwuj się tak, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Przecież początek roku
szkolnego to nic takiego, będziesz w nowej klasie, poznasz nowe osoby, to nie
pierwszy raz – wspierała mnie moja przyjaciółka Ola
- Ehh,
no jakoś muszę wytrzymać, ale jak zacznę majaczyć to Ty bierzesz za mnie
odpowiedzialność …
- No
dobrze, ale…
W tym samym
momencie wszedł dyrektor szkoły na plac główny :
- Witam
wszystkich tutaj zgromadzonych, chciałbym się przedstawić. Jestem dyrektorem
tego liceum i nazywam się Andrew Giftshine. Bardzo się cieszę, że wybraliście
właśnie to liceum… A teraz będzie przystąpienie do swoich klas…
Już w klasach…
-
Witajcie moi mili, będę waszą wychowawczynią przez te 3 lata… Mam na imię
Isabelle Evening i bardzo się cieszę, że będę mogła was lepiej poznać… To może
teraz się przedstawcie, proszę najpierw Ty. Wskazała ręką na pierwszą jej osobę
z lewej strony
-
Cześć, tak więc nazywam się Emilly Johnson…
- Ja
mam na imię Angelo Bacher…
-
Siemka, ja jestem Ted Millitan…
-
Hejka, mam na imię Tiffany Ran… - Przepraszam teraz Ty – szepnęła do
czarnoskórego chłopaka który siedział na lewo od niej, nieco taki zamyślony…
-
Przepraszam, nazywam się Michael Jackson – lekko podniósł swoje kąciki ust w
górę, z nienaganną nieśmiałością...
Przyglądałam mu
się z ciekawością przez cały czas, aż do momentu kiedy sama musiałam się
przedstawić :
- Hej,
tak więc nazywam się Melanie Roseberry, mam 17 lat i bardzo lubię muzykę, sama
gram na fortepianie i na gitarze elektrycznej…
Wszyscy mi się
przyglądali, a kiedy powiedziałam na czym gram i On spojrzał na mnie z większą
ciekawością niż przedtem. Szczerze spodobał mi się był inny, a inny to moim
zdaniem ten lepszy, ciekawszy…
Kiedy
wychodziliśmy ze szkoły:
- To co
Olu, może pójdziemy na jakieś lody ? – uśmiechnęłam się już trochę bardziej
zrelaksowana
- Już
Ci lepiej zauważyłam, dobrze chodźmy… - I
kiedy przechodziłyśmy przez bramę zauważyłam Michael’a idącego za nami jakieś 5
metrów dalej. Był znowu jakiś zamyślony, nieobecny… Przeszedł obok nas i wszedł
na pasy, nie zauważył jadącego auta i … O mało Go nie przejechało, dobrze że
kierowca zahamował.
-
Michael ! – krzyknęłam. Obejrzał się szybko. Podbiegłam do Niego i złapałam
szybko za rękę. Przeprosiłam kierowcę za zachowanie Michael’a i podeszłam do
Oli
- Olu
to Michael, Michael to Ola – przedstawiłam ich sobie
- To
twój kolega z klasy, tak ? - spytała zaciekawiona
- Tak,
tak to Michael Jackson – uśmiechnęłam się lekko
- O, a
więc tak. Michael chciałbyś z nami się przejść na jakieś lody do kawiarni ?
Sparaliżowany Mike
dopiero teraz się obudził. Zarumienił się lekko za kłopoty które wyrządził
przed chwilą. Dziewczyny to zauważyły, i lekko się uśmiechnęły, ale i również
zarumieniły
- To
jak Michael idziesz z nami ? – spytała jeszcze raz Ola
-
Chętnie pójdę, dziękuję za zaproszenie. – uśmiechnął się miło…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz